Dawna rzeka RAWA ,która w Chorzowie znikła w sposób dosłowny pod ziemią i obecnie zanika w świadomości społeczeństwa miasta, w sposób decydujący wpłynęła nomen omen na moją drogę życiową. W 1976 r zamieszkałem przy ul. Trzynieckiej w jedenastopiętrowym bloku usytuowanym nad „słynną” rzeką Rawą.Nie zawierała ona wód naturalnych (oprócz wód deszczowych), natomiast zasadniczy jej skład to były surowe ścieki komunalne i ścieki przemysłowe dostające się do niej licznymi dopływami. Ta surowość była dosłowna, były to przecież ludzkie ekskrementy. Z powodu śmierdzących odorów, zamieszkiwanie w budynkach usytuowanych w pobliżu cuchnącego ścieku było katorgą. Rodząca się, w latach dziewięćdziesiątych, samorządność dawała nadzieję na skuteczne rozwiązanie tego problemu. Jakkolwiek brałem czynny udział w przygotowaniach do pierwszych wyborów do samorządu gminy w roku 1990, to jednak nie zdecydowałem się kandydować do rady miasta. Miałem satysfakcjonującą pracę na Politechnice Śląskiej. Byłem też Prezesem Związku Górnośląskiego- co zajmowało mi sporo czasu. Popierałem w wyborach moich kolegów z osiedla, którzy zostali wybrani na radnych miasta. Obiecywali, że zajmą się Rawą. Co pewien czas dopytywałem się o sposoby rozwiązania przez władze miasta zagrożenia ekologicznego, aliści w pewnym momencie poinformowali mnie, że Rada Miasta i Zarząd Miasta jednogłośnie podjęli strategiczną uchwałę, że Rawa „ma być czystą rzeką”. Było to nielogiczne, gdyż w tym czasie kończono budowę oczyszczalni ścieków na granicy z Katowicami.